Wiele osób w Chinach spędza sporo wolnego czasu w parkach. Park to taka fajna zielona oaza w mieście, namiastka poczucia się na łonie natury po całym dniu w betonie i hałasie. Idzie sie tam po to by oczy odpoczęły ogladając kojącą zieleń, a uszy od kakofonii miasta. Ale już się pewnie spodziewacie, że w Chinach musi być inaczej. W tym państwie park zazwyczaj ciężko nazwać cichym miejscem. Ja doszedłem tam do dziwnych wniosków: Chińczycy po prostu nie mogą znieść ciszy. Są już zainfekowani tym zgiełkiem tak bardzo, że muszą chociaż jego cząstkę przynieść ze sobą do parku... Grupy które ćwiczą taiji, czy różne tańce z wachlarzami przynoszą zawsze swój sprzęt grający. Żadko jest to muzyka którą moglibyśmy nazwać odprężającą, bo nawet jeżeli taka rzeczywiście jest, to głośniki są podkręcone na maxa i napieprza to tak, że stojąc obok najchętniej zatkałoby się uszy :) . Często różni starsi panowie idą sobie z radiem, w którym puszczają chińską operę- oczywiście takie małe radyjko z marnej jakości głośniczkami podkręcone jest na full. I idzie taki pan a za nim "ciagnie sie" trzask starego radia. Często w godzinach porannych obserwowałem osoby, które przychodzą do parku nad jezioro pokrzyczeć. Tak. Stoją zwróceni w stronę wody i krzyczą na całe gardło...
Chłopak wyszedł na spacer ze swoim ptakiem ;) .
Podobnie jak w Polsce, w chińskich parkach zawsze natrafimy na jakaś parkę podczas sesji ślubnej.
Bardzo często można spotkać w parkach takich "wodnych kaligrafów".
Ten pan trenuje krzyczenie :)
Jak widzicie na zdjęciach, wiekszość stałych bywalców parków to osoby starsze, często już na emeryturze, jednak żyjące bardzo dynamicznie. Wiele razy miałem sytuacje, gdy tacy starsi 70 letni panowie widząc, że mam aparat spcjalnie zaczynali robić pompki na jednej ręcę, stawać na głowie, robić szpagaty, podciągać się na drążku na jednej ręce. I z dumą, wręcz licytowali sie nawzajem, który z nich jest starszy :)
Coś w stylu naszego wesołego miasteczka, tylko że całoroczne. Klimat zawsze bazarowo-odpustowy.
Chińczycy nie znają takiego sformułowania jak poczucie wstydu. Wszędzie możemy zobaczyć osoby przeglądające się w lusterkach czy ekranach telefonów, wyciskające sobie pryszcze. Tutaj akurat wyciskanie pryszcza ukochanej.
Ten pan, w wieku 60+, wręcz biegał za mną by mu zrobić zdjęcia jak stoi na głowie, później brał od innych intrumenty i grał na nich naprawdę dobrze, robił pompki. Energia niesamowita.
W parkach przy kampusie można często spotkać studentów czytających na głos, głównie po angielsku. Robią to by ćwiczyć poprawną wymowę.
O tym już było we wcześniejszych wpisach- bloki wypierają tereny zielone.
Panie miały profesjonalnie przygotowany sprzęt :). W specjalnie zrobionym wózku są: odtwarzacz dvd, wzmacniacz, głośniki i inne akcesoria.
Taki chillout to też typowo chińki sposób na relaks. Faceci, szczególnie ci z prowincji palą ogromne ilości papierosów.
W większych parkach są często takie atrakcje jak nasze wesole miasteczka. Tutaj strzelnica, a celujemy do zwierzątek w parku...
Strzelać z pistoleciuku to lipa, nie ma to jak plastikowa bazooka ;)
Praktycznie każda chinka miała przynajmniej raz w życiu taką prywatną sesję, po prostu by mieć swoje ładne fotki.
Chociaż na to nie wyglądają, to obaj już dawno przekroczyli 60tkę.
Jak park i Chiny to oczywiście obowiązkowo latawce. Przy odpowiedniej pogodzie dziesiątki osób przychodzą się w to bawić.