Nanhu czyli Jezioro Południowe, sztuczny zbiornik wodny w Nanning otoczony rozległym parkiem. Przez ostatnie dwa lata mieszkałem przy samym parku, ale nawet wcześniej byłem tam bardzo często. Jezioro jest spore, można jeździć wokół niego rowerem, biegać. Chińskie miasta są gigantycznych rozmiarów więc każdy docenia taką oazę zieleni i spokoju- chociaż tego drugiego nie zawsze uświadczymy, ale napiszę wiecej o 'parkowym życiu' następnym razem. Teraz zapraszam na obrazkowe historie z Nanhu:
W poprzednim wpisie były zdjęcia z parku wokół jeziora, a dziś film z ludźmi których w parkach można spotkać. Tai ji quan jest bardzo popularne w Chinach, wystarczy pójść wcześnie rano do jakiegokolwiek parku czy na plac miejski by zobaczyć ćwiczące osoby. Również całe grupy z wachlarzami czy gimnastyków. Zdecydowana więkość do osoby starsze, które w taki sposób dbają o kondycje swego ciała na emeryturze. Zapraszam na film, najlepiej ustawic hd.
W wielu miejscach na świecie mamy różne ciekawe sposoby na fastfoody, czy snacki lub bardziej po polsku przekąski. Takie 'małe co nieco' do którego nie potrzebny stół i co możemy skonsumować 'w biegu'. U Arabów są kebaby czy falafle, Grecy mają gyrosa, Holendrzy frytki a Amerykanie hamburgera.
W najpopularniejszym chińskim fasfoodzie nie ma za wiele finezji: cienki patyk a na nim najczęściej kawałek mięsa. Dlaczego tak? W Państwie środka bardzo popularne jest jedzenie grillowane. Deptaki w miastach, różne uliczki handlowe, wejścia do parków są miejscami gdzie jest duży przepływ ludzi. Dlatego oczywistym jest, że upodobali je sobie uliczni sprzedawcy i takie grillowane przekąski można tam kupić o prawie każdej porze dnia.
Było już trochę o medycynie tradycyjnej- http://chinatales.pl/45-cie-choroba.html . To dzisiaj kilka zdjęć ze współczesnego szpitala chińskiego.
Te nowe szpitale są naprawdę okazałe - kilkunastopiętrowe budynki z metalu i szkła. Aby skorzystać z porady lekarza należy najpierw wyrobić kartę magnetyczną. I oczywiście zapłacić, to nie państwo socjalistyczne, nie dostajemy nic za darmo. Następnie kierujemy się do interesującego nas specjalisty. Zostajemy 'zapisani' do lekarza i udajemy się do poczekalni gdzie na wielkich monitorach LCD wiszących na ścianach wyświetlają sie aktualnie obsługiwane 'numerki'. Jak już nasz zostanie wyświetlony to kierujemy się do odpowiedniego gabinetu. Więc wszystko wydaje się sprawne i nowoczesne. Ale, bo jesteśmy w Chinach i musi być jakieś ale, wchodząc do gabinetu drzwi zostawiamy otwarte. W rożnych starszych placówkach drzwi, tak fizycznie, nawet nie ma... I co dalej? Normalnie- zdejmujemy koszulkę, lekarz nas bada, wypytuje o dolegliwości. A w tym czasie w drzwiach stoi grupka chińskich robotników z rozdziawionymi ustami, obserwując jak laowai ( tak nazywa się w chinach obcokrajowców, tych z zachodu, nazwa nie obowiazuje np tajów czy japończyków) o owłosionym torsie jest badany. Następnie dostajemy przypisany lek i udajemy sie z naszą karta magnetyczną do szpitalnej apteki, gdzie znów czekamy na nasze nazwisko wyświetlone na monitorze. Odbieramy leki i udajemy się do dużej sali gdzie ponad wieloma rzędami siedzeń wiszą dziesiątki haczyków. Panie pielęgniarki zabierają nasze leki i przygotowują z nich roztwory, które w postaci kroplówek wędrują rurkami prosto do naszych żył. Jak pytałem ludzi czemu tak jest, czemu większość antybiotyków i innych leków podaje się dożylnie, każdy odpowiadał: żeby nie niszczyć żołądka... Ale sam fakt przypisywania antybiotyku prawie każdemu i prawie na każdą dolegliwość chyba wystarczająco wyniszcza organizm. Często taka 'antybiotykoterapia' trwa 1 dzień, lub 2, lub 3... Ekstremalnie dziwiło to wszystkich naszych lekarzy którym o tym opowiadałem.
Wejście do sali gdzie dostajemy przepisane przez lekarza kroplówki
W wielu starszych szpitalach w ogóle nie ma żadnych poczekalni. Pacjenci tłoczą się wokół lekarza i badanych akurat osób. Prywatność zerowa.
Pacjenci oczekują na wydanie leków w przyszpitalnej aptece.
Pacjenci oczekują na wydanie leków w przyszpitalnej aptece.
Mieszkanie prawie dokładnie na zwrotniku to nie tylko temperatura 30+ przez 8 miesięcy z rzędu. Każdego roku w okolicach marca są okresy (kilku-, kilkunastodniowe) gdy ogromna wilgoć powoduje że wszystko co ma bezpośrednią styczność z powietrzem staje się bardzo mokre. Jeżeli zostawimy w domu otwarte okno, to po powrocie z pracy okaże się, że ściany w pokoju ociekają wręcz wodą. Mokry jest komputer, kapie z telewizora, a książki i wszystko co papierowe wygląda jakby właśnie zostało wyjęte spod prysznica...
W tym okresie najlepiej nie otwierać okien i używać klimatyzacji, która wysusza powietrze, lub grzejników.
Widok z balkonu w normalny dzień i gdy jest wiosenna mgła.
Widok na komin wentylacyjny na klatce schodowej.
Po lewej podłoga, po prawej sufit.